- Przemysł
Podrażnienia skórne w procesach obróbki metali
Dowiedz się, dlaczego tak się dzieje i jak chronić siebie i swoich pracowników.
To historia, która może kojarzyć się z Ameryką, jednak wydarzyła się w zupełnie innej części globu. Życie Japończyka Soichiro Hondy doskonale pasuje do znanego schematu „od pucybuta do milionera”. Jest dowodem na to, że gdy kierujemy się marzeniami i jesteśmy w wystarczający sposób zdeterminowani, możemy osiągnąć wiele. Co ważne, by zacząć spełnić swój “amerykański sen”, wcale nie trzeba mieć wykupionego biletu do Stanów.
Soichiro Honda urodził się w roku 1906 w japońskiej wsi Kōmyō, niedaleko miasta Hamamatsu. Pochodził ze skromnej rodziny. Jego ojciec był z zawodu kowalem, a matka tkaczką. Istotne jest to, iż rodzice nauczyli syna szacunku do ciężkiej pracy. Soichiro, będąc jeszcze dzieckiem, pomagał ojcu w prowadzeniu warsztatu rowerowego, gdzie zaczął poznawać podstawy mechaniki.
Czasami z pozoru mało znaczący fakt jest w stanie zaważyć na najbardziej kluczowych wyborach. Tak było i w tym przypadku. Soichiro Honda po latach wspominał, że jego życie zmieniło się w dniu, gdy po raz pierwszy zobaczył na własne oczy samochód. Ford T przejeżdżający przez jego rodzinną miejscowość wywarł na młodzieńcu ogromne wrażenie. Od tej pory wszystkie myśli Soichiro skupione były na jednym – swoją przyszłość postanowił związać z branżą motoryzacyjną.
Był rok 1922, gdy odważny nastolatek postanowił zrobić krok w kierunku własnych marzeń. By poznać tajniki motoryzacji, Honda musiał opuścić rodzinny dom i udać się do wielkiego Tokio, gdzie znalazł zatrudnienie w fabryce Art Shokai. Mimo, że nie posiadał kierunkowego wykształcenia, szybko dał się poznać, jako bardzo dobry mechanik.
Po sześciu latach młody miłośnik motoryzacji zdecydował się wrócić w rodzinne strony i tam otworzyć warsztat samochodowy. Wieść o jego umiejętnościach szybko rozeszła się po okolicy, a do małego serwisu zaczęli zaglądać nie tylko użytkownicy pojazdów. Honda zyskał opinię osoby, która poradzi sobie z każdym technicznym problemem. W wolnych chwilach młody Japończyk poświęcał się drugiej pasji: skonstruował własny bolid i zaczął się ścigać w rajdach. Ten epizod nie trwał jednak długo. W roku 1936 Soichiro miał wypadek na torze wyścigowym i chociaż sam nie odniósł w nim poważniejszych obrażeń, wkrótce zrezygnował z dalszych startów.
Soichiro Honda nie byłby sobą, gdyby nie poszukał nowego wyzwania. Tym razem wpadł na pomysł, aby zająć się produkcją pierścieni tłokowych. W roku 1937 powołał do życia firmę Tōkai Seiki. To przedsięwzięcie mogłoby wydawać się bardzo ryzykowne, zważywszy na brak wykształcenia metalurgicznego Hondy. Ten, chociaż wcześniej był krytycznie nastawiony do systemu edukacji, postanowił nadrobić braki i zapisał się na zajęcia w Hamamatsu Industrial Institute.
I trzeba przyznać, że nauka nie poszła w las. Chociaż początkowo przedsiębiorstwo Hondy borykało się z licznymi problemami natury technicznej, wkrótce udało się zagwarantować tak wysoką jakość, że zakład mógł produkować części dla wielkiej Toyoty. Gdy wydawało się, że przed przebojowym biznesmenem rysuje się świetlana przyszłość, wybuchła wojna. Zakład Soichiro Hondy został zniszczony podczas dwóch bombardowań. Jakby tego było mało, ucierpiał też w trakcie trzęsienia ziemi.
Takie doświadczenia załamałyby niejednego przedsiębiorcę, ale nie Soichiro Hondę. Ten postanawia sprzedać wszystko, co z pechowej fabryki pozostało i zacząć od nowa. Zarobione pieniądze stanowiły wkład, niezbędny do założenia kolejnego przedsięwzięcia. W roku 1946 powołał do życia Instytutu Badań Technicznych Hondy. Dwa lata później zaprosił do współpracy Takeo Fujisawę, z którym założył przedsiębiorstwo Honda Motor Company. Soichiro Honda skupił się na rozwijaniu produktów, a partner wziął na siebie kwestie związane z prowadzeniem biznesu. W tym czasie firma zatrudniała 34 pracowników. Można powiedzieć “zaledwie 34”, gdyż w szczytowym momencie fabryka Tōkai Seiki dawała pracę przeszło dwóm tysiącom osób.
Biznesmen dostrzegł przyziemne potrzeby mieszkańców kraju, który mocno ucierpiał w wyniku działań wojennych. Widząc, że jest popyt na najtańsze rozwiązania, na jakiś czas porzucił marzenia o produkcji samochodów. Pierwszymi pojazdami, które Honda wypuścił na rynek, były proste motorowery napędzane… silnikami do generatorów, które zaraz po wojnie zalegały jeszcze w magazynach. Następnie przyszedł czas na prawdziwy motocykl, który oferowany był pod nazwą Honda Type A. Kolejnym modelem była Honda D-type (”Dream”), uchodząca za pierwszy motocykl w całości opracowany i wyprodukowanym przez wspomnianą firmę.
W Kraju Kwitnącej Wiśni wciąż rosło zapotrzebowanie na jednoślady, zwiększała się też konkurencja, wśród firm oferujących taki właśnie sprzęt. Firma Hondy zdystansowała jednak innych producentów, dzięki sprytnemu zagraniu. Przedsiębiorcom udało się podjąć bliską współpracę z japońskimi sklepami rowerowymi. Pozwoliło to na szybkie i sprawne utworzenie ogólnokrajowej sieci sprzedaży. Honda już wkrótce stała się marką numer jeden w Japonii, w segmencie motocykli.
Plany Hondy wybiegały jednak daleko poza granice wysp japońskich. Ekspansja na wymagające rynki zagraniczne musiała być jednak dobrze przemyślana. W roku 1952 Soichiro Honda wyruszył w podróż, której celami były fabryki w USA, Szwajcarii oraz RFN. Doświadczenia zebrane podczas tej wyprawy z pewnością przydały się przy kolejnych projektach.
Prawdziwym hitem eksportowym stał się – produkowany od roku 1958 – motocykl Honda Super Cub, który przyciągał klientów bardzo atrakcyjną ceną. Co ciekawe, chociaż od jego debiutu minęło ponad sześć dekad, to wciąż produkowane są kolejne wcielenia tej maszyny. Niektórzy twierdzą wręcz, iż jest to najlepiej sprzedający się pojazd w historii! Mając taką perełkę, można było wyruszyć na podbój świata. W roku 1959 Honda otworzyła pierwszy salon sprzedaży w Stanach Zjednoczonych. Dziś ten właśnie koncern uważany jest za największego producenta motocykli w skali całego globu!
Marzenia Hondy o produkcji samochodów ziściły się w roku 1963 roku. Wtedy to na rynku zaczęły pojawiać się auta osobowe (np. mały kabriolet Honda S500), ale też niewielka ciężarówka T360 czy pojazdy użytkowe. Przełomowy był rok 1972, gdy do salonów zawitał model Civic. O popularności tej wersji najlepiej świadczy fakt, iż doczekała się w sumie dziesięciu generacji i łącznie sprzedały się aż 24 miliony egzemplarzy! Cztery lata później do produkcji wszedł inny hit – Honda Accord. Ten drugi model pojawił się w momencie, gdy Soichiro Honda formalnie był już na emeryturze. Ponoć, jeszcze jako czynny prezes, osobiście testował wszystkie nowe modele, chcąc mieć pewność, że zostały one dopieszczone w najmniejszym detalu. Na początku lat 80. XX wieku Honda była już trzecią pod względem wielkości produkcji, marką japońskich aut. Samochody z tego koncernu szczególnie dobrze radziły sobie na trudnym rynku amerykańskim.
“Sukces składa się w 99 procentach z porażek” – to często cytowane zdanie, padło z ust Soichiro Hondy, gdy jego motocykle zaczęły odnosić triumfy na torach wyścigowych w Europie. Ale zanim ekipa z Japonii posmakowała zwycięstw w słynnym wyścigu TT na Wyspie Man, trzeba było wyciągnąć wnioski ze wcześniejszych niepowodzeń. Japoński inżynier był w tym bardzo konsekwentny.
Już rok po tym, jak Honda zaczęła produkować auta, zarząd firmy postanowił wejść do elitarnego świata wyścigów F1. Szaleństwo? Nic z tych rzeczy! Zaledwie rok po debiucie, team Hondy miał na koncie pierwsze zwycięstwo w tym elitarnym cyklu. Grand Prix Meksyku w roku 1965 wygrał bowiem Richie Ginther. Był to jedynie przedsmak późniejszych sukcesów w najbardziej prestiżowej serii wyścigów. W roku 1988 bolidy należące do stajni McLaren-Honda wygrały 15 z 16 wyścigów w ramach Grand Prix F1, deklasując konkurencję w klasyfikacji konstruktorów. Do dziś, nikt nie zbliżył się do tego rekordu.
Soichiro Honda, po odejściu z funkcji prezesa w roku 1973, nadal mocno interesował się losami firmy, którą stworzył. Pełnił w niej rolę “honorowego doradcy”. Inżynier zmarł 5 sierpnia 1991, w wieku 85 lat. Kilka dni później kierowca ekipy Mc Laren-Honda – słynny Ayrton Senna – po zwycięstwie w Grand Prix Węgier, postanowił zadedykować swój sukces właśnie genialnemu konstruktorowi z Japonii. Wizjonerowi, który – jak nikt inny – swoje porażki potrafił przekuć w sukces.